Pages Menu
Categories Menu
W Polsce mamy epidemię niewydolności serca

W Polsce mamy epidemię niewydolności serca

Rozmowa z prof. Piotrem Ponikowskim, kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Serca UM im. Piastów Śląskich we Wrocławiu oraz Kliniki Kardiologii Szpitala Wojskowego we Wrocławiu, prezesem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Wszyscy wiedzą, co to jest zawał serca, udar mózgu. A jak zdefiniować niewydolność serca?

Zajmując się niewydolnością serca od 30 lat i ucząc się od najlepszych w Europie, muszę powiedzieć, że nie ma dobrej definicji, która powiedziałaby wszystko w zrozumiały sposób. Dlatego mówimy krótko: niewydolność serca to taki stan, gdy serce nie jest w stanie zapewnić tego, czego organizm od niego oczekuje – dostarczenia wystarczającej ilości tlenu, żeby mógł normalnie funkcjonować, podjąć wysiłek fizyczny, zmierzyć się ze stresem, z sytuacją, która wymaga zwiększonego zapotrzebowania na tlen. To bardzo ogólna definicja, ale najlepsza, jaką wymyślono.

Rzeczywiście, definicja jest bardzo szeroka, gdyż obejmuje zarówno stan spoczynku, jak i aktywność fizyczną. Jakie w takim razie są objawy niewydolności serca?

Objawem klinicznym jest duszność – na początku wysiłkowa, później także spoczynkowa – ograniczenie tolerancji wysiłku. W badaniu przedmiotowym stwierdza się przyspieszoną czynność serca, obecność trzeciego tonu, objawy zastoju w krążeniu małym, obrzęki kończyn dolnych.

Objawy niewydolności serca mogą rozwijać się w sposób niezauważony. Początkowo pojawia się gorsza tolerancja wysiłku, duszność przy szybkim marszu. Później gorsza tolerancja wysiłku pojawia się przy wchodzeniu na schody, następnie przy wykonywaniu zwykłych, codziennych czynności. Objawy stają się coraz bardziej dokuczliwe. Niestety, chorzy przyzwyczajają się do gorszej wydolności fizycznej. Wciąż zdarza się, że niewydolność serca jest diagnozowana dopiero, gdy pojawia się obrzęk płuc albo napad migotania przedsionków.
Niewydolność serca jest dużym problemem w Polsce. Szacuje się, że dotyka od ok. 800 tysięcy do miliona osób.

Na czym ma polegać koordynowana opieka nad chorym z niewydolnością serca (KONS)?

Koordynowana opieka nad chorymi z niewydolnością serca (KONS) to – mogę powiedzieć – obecnie sztandarowa kampania PTK. Jest fragmentem dużo większego programu, który będziemy powoli realizować, to znaczy Narodowego Programu Zapobiegania i Leczenia Niewydolności Serca. Mówiąc o tym programie, myślimy o megaskali, o kilkunastu milionach Polaków, którzy są zagrożeni niewydolnością serca, oraz o milionie Polaków już chorych na niewydolność serca. To olbrzymi projekt, wieloletni. Postanowiliśmy, że razem z Ministerstwem Zdrowia zainicjujemy program pilotażowy, który obejmie kilka tysięcy chorych. Pierwszym etapem naszego projektu jest KONS, czyli program koordynowanej opieki nad chorym z niewydolnością serca, który rozpocznie się we wrześniu tego roku.

Mówimy o epidemii niewydolności serca, o gigantycznych kosztach leczenia, które wzrastają z roku na rok – zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich. To wielki problem medyczny, ale też społeczny. Żeby ten problem rozwiązać, musimy go sprawdzić w tym pierwszym, pilotażowym etapie, który chcemy rozpocząć w drugiej połowie września.

Jak powinna taka opieka wyglądać?

Po pierwsze chodzi o to, żeby jak najszybciej rozpoznać niewydolność serca. Powinni to robić lekarze rodzinni. Ich zadaniem będzie zidentyfikować pacjentów, rozpocząć diagnostykę, określić przyczynę niewydolności serca i dalej pokierować chorym. Jeśli to będzie konieczne – przekazać go do specjalisty. „Drugimi drzwiami”, przez które do koordynowanej opieki będzie mógł wejść pacjent, są lekarze specjaliści. „Trzecimi drzwiami” – oddział szpitalny, do którego trafi pacjent z powodu zaostrzenia niewydolności serca. Zaostrzenie, czyli tzw. dekompensacja, wpisuje się w historię naturalną niewydolności serca. Pacjent trafia do szpitala, jest leczony z powodu niewydolności serca – to tzw. ostra, zdekompensowana niewydolność serca. Po wyrównaniu stanu w szpitalu chory będzie mógł wejść do opieki koordynowanej.

Kluczem do sukcesu jest współpraca lekarzy rodzinnych z kardiologami. Kardiolodzy nie są w stanie leczyć miliona osób z niewydolnością serca. Ważne jest ustalenie rozpoznania, strategii leczenia, jego optymalizacji, a potem pacjent wraca pod opiekę lekarza rodzinnego i pielęgniarki. To będzie duże wyzwanie, ponieważ będziemy potrzebować wielu pielęgniarek, które wezmą na siebie ciężar prowadzenia chorych. Moim zdaniem jest to bardzo klarowna ścieżka kariery dla wyedukowanych, kompetentnych pielęgniarek, które kończą uniwersytety medyczne, wydziały nauk o zdrowiu. Nie chcielibyśmy, żeby wyjeżdżały do Szwecji, Holandii, Niemiec, Anglii.

Jeśli z chorym dzieje się coś złego, to przesuwamy opiekę nad nim do ośrodka kardiologicznego, a jeśli konieczne są bardzo skomplikowane procedury – do ośrodka o najwyższej referencyjności, czyli do tzw. centrów doskonałości, które są w stanie zapewnić pacjentowi wszystko, co oferuje się na świecie chorym z niewydolnością serca: leczenie interwencyjne, elektrofizjologię, obrazowanie.

Dlaczego leczenie i koordynowana opieka nad chorym z niewydolnością serca to sztandarowy projekt PTK?

Odpowiedź na to pytanie narzuca się sama, gdy spojrzy się na historię kardiologii w Polsce. 30 lat temu głównym problemem był ostry zawał serca. Nie było wtedy systemu opieki, zaczynał się on dopiero tworzyć w Europie. Potem rozwiązaliśmy ten problem w Polsce – mówię o tym z wielką dumą, ponieważ Polska jest jednym z krajów, które leczą najlepiej ostry zespół wieńcowy. Jesteśmy postrzegani jako kraj, który leczy ostry zespół wieńcowy w sposób wzorcowy. Dobre leczenie powoduje, że chorzy coraz rzadziej umierają w szpitalu na zawał, jednak w naturalny sposób rozwija się u nich niewydolność serca.

Dlatego mamy obecnie epidemię niewydolności serca. Musimy ten problem rozwiązać. Używam celowo słów „sztandarowy projekt”. Jako prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego chciałbym ten projekt rozpocząć. Jest on unikalny, nie realizuje go obecnie żaden europejski kraj.

Polska będzie pierwszym krajem, w którym zostaną wprowadzone tak kompleksowe rozwiązania?

Tak, co podkreślam z ogromną satysfakcją. Założenia tego programu tworzyła w 2016 roku prof. Jadwiga Nessler z UJ, wraz z grupą swoich współpracowników, specjalistów z dziedziny ochrony zdrowia, finansów i zarządzania. Jeśli nasz program się powiedzie, będziemy mogli pokazywać innym krajom, jak można zorganizować opiekę nad pacjentami z niewydolnością serca. W dodatku, jak może to zrobić kraj, który ma zdecydowanie mniej środków publicznych na ochronę zdrowia niż np. Holandia, Niemcy, Szwajcaria. Gdyby to się udało, byłaby to wyjątkowa sprawa.

Przy tworzeniu programu opieraliście się na jakichś wzorach?

Byłem przewodniczącym komitetu, który pisał zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego w 2016 roku dotyczące rozpoznawania i leczenia niewydolności serca. Ten dokument stanowił podstawę. Grupa ekspertów, którą pani prof. Jadwiga Nessler z UJ zgromadziła wokół siebie, wykorzystała zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Europejskie zalecenia przetransponowaliśmy na polskie warunki, także ekonomiczne.

Jak wiele osób z niewydolnością serca w Polsce ma świadomość choroby?

Niestety niewielka. Dopiero rozpoczynamy kampanię budowania świadomości niewydolności serca. Dziś w Polsce dużo prościej jest mówić o udarze mózgu – choć to też nie jest łatwe – bo większość osób mniej więcej kojarzy pojęcie „udar mózgu” czy „nadciśnienie tętnicze”. Natomiast pojęcie niewydolności serca jeszcze nie funkcjonuje w świadomości. Z jednej strony musimy zdefiniować, czym jest niewydolność serca, co do niej prowadzi, jak ją rozpoznawać. Musimy pokazać, że można jej skutecznie zapobiegać, lecząc schorzenia, które prowadzą do niewydolności serca, jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, choroba niedokrwienna serca. Z drugiej strony musimy wiedzieć, jak ją skutecznie leczyć.

Chcemy zaraz po wakacjach rozpocząć razem z Ministerstwem Zdrowia dużą kampanię dotyczącą świadomości niewydolności serca. To musi być kampania ogólnopolska, która będzie funkcjonowała przez wiele miesięcy. Trzeba o tym mówić, promować zdrowy styl życia, uświadamiać czynniki ryzyka.

Czynniki ryzyka niewydolności serca są podobne jak zawału serca?

Tak, ludzie powinni zrozumieć, że profilaktyka musi zacząć się wcześnie. Prof. Piotr Hoffman, poprzedni prezes PTK, zainicjował wspaniałą kampanię „Zdrowe dzieci, zdrowa młodzież, zdrowi dorośli”. Ta kampania nie powinna się jednak kończyć. Wzorce zachowań trzeba wprowadzać do szkół. Jeśli rodzice przekazują dziecku złe nawyki żywieniowe, to dziecko powinno powiedzieć: „To jest niezdrowe!”. Taką wiedzę musi wynieść ze szkoły – mówię to z pełnym przekonaniem jako lekarz. Trzeba promować zdrowy styl życia, bo to przełoży się na wydłużenie życia w Polsce. W Polsce nadal żyjemy o kilka lat krócej niż w innych krajach, a 50 proc. zgonów jest spowodowane chorobami układu krążenia.

Jeśli pan premier Mateusz Morawiecki mówi o onkologii i kardiologii jako o priorytetach, to bardzo się cieszę, ponieważ te dwie grupy schorzeń zabijają 75 proc. Polaków. Trzy spośród czterech zgonów są spowodowane albo chorobami nowotworowymi, albo układu krążenia.

Może nawet premier powinien mówić w tej kolejności: kardiologia, onkologia…

Chyba tak, bo taka jest prawda: prawie 50 proc. zgonów Polaków jest spowodowane chorobami serca i naczyń. Jeśli mówimy o poprawie stanu zdrowia Polaków, to musimy patrzeć na względy epidemiologiczne i zaproponować globalne rozwiązania.

Kampania będzie skierowana tylko do lekarzy, czy także do pacjentów?

Do lekarzy, pacjentów, rodzin pacjentów. Rozpoczynamy rozmowy z grupami pacjentów, po to, by zaprosić je do współpracy. Głos pacjentów jest bardzo ważny w dyskusji – podobnie jak głos pacjentów onkologicznych w onkologii. Ważne jest też prowadzenie kampanii na poziomie decydentów, ludzi, którzy decydują o polityce zdrowotnej Polski. Chcemy pokazać, że jeśli ktoś mówi o polityce zdrowotnej Polski, to musi mieć na względzie problemy związane z niewydolnością serca. Chcemy wykorzystać różne środki komunikacji, by dotrzeć do wielu środowisk.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz

Rozmowa z prof. Piotrem Ponikowskim, kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Serca UM im. Piastów Śląskich we Wrocławiu oraz Kliniki Kardiologii Szpitala Wojskowego we Wrocławiu, prezesem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Wszyscy wiedzą, co to jest zawał serca, udar mózgu. A jak zdefiniować niewydolność serca?

Zajmując się niewydolnością serca od 30 lat i ucząc się od najlepszych w Europie, muszę powiedzieć, że nie ma dobrej definicji, która powiedziałaby wszystko w zrozumiały sposób. Dlatego mówimy krótko: niewydolność serca to taki stan, gdy serce nie jest w stanie zapewnić tego, czego organizm od niego oczekuje – dostarczenia wystarczającej ilości tlenu, żeby mógł normalnie funkcjonować, podjąć wysiłek fizyczny, zmierzyć się ze stresem, z sytuacją, która wymaga zwiększonego zapotrzebowania na tlen. To bardzo ogólna definicja, ale najlepsza, jaką wymyślono.

Rzeczywiście, definicja jest bardzo szeroka, gdyż obejmuje zarówno stan spoczynku, jak i aktywność fizyczną. Jakie w takim razie są objawy niewydolności serca?

Objawem klinicznym jest duszność – na początku wysiłkowa, później także spoczynkowa – ograniczenie tolerancji wysiłku. W badaniu przedmiotowym stwierdza się przyspieszoną czynność serca, obecność trzeciego tonu, objawy zastoju w krążeniu małym, obrzęki kończyn dolnych.

Objawy niewydolności serca mogą rozwijać się w sposób niezauważony. Początkowo pojawia się gorsza tolerancja wysiłku, duszność przy szybkim marszu. Później gorsza tolerancja wysiłku pojawia się przy wchodzeniu na schody, następnie przy wykonywaniu zwykłych, codziennych czynności. Objawy stają się coraz bardziej dokuczliwe. Niestety, chorzy przyzwyczajają się do gorszej wydolności fizycznej. Wciąż zdarza się, że niewydolność serca jest diagnozowana dopiero, gdy pojawia się obrzęk płuc albo napad migotania przedsionków.
Niewydolność serca jest dużym problemem w Polsce. Szacuje się, że dotyka od ok. 800 tysięcy do miliona osób.

Na czym ma polegać koordynowana opieka nad chorym z niewydolnością serca (KONS)?

Koordynowana opieka nad chorymi z niewydolnością serca (KONS) to – mogę powiedzieć – obecnie sztandarowa kampania PTK. Jest fragmentem dużo większego programu, który będziemy powoli realizować, to znaczy Narodowego Programu Zapobiegania i Leczenia Niewydolności Serca. Mówiąc o tym programie, myślimy o megaskali, o kilkunastu milionach Polaków, którzy są zagrożeni niewydolnością serca, oraz o milionie Polaków już chorych na niewydolność serca. To olbrzymi projekt, wieloletni. Postanowiliśmy, że razem z Ministerstwem Zdrowia zainicjujemy program pilotażowy, który obejmie kilka tysięcy chorych. Pierwszym etapem naszego projektu jest KONS, czyli program koordynowanej opieki nad chorym z niewydolnością serca, który rozpocznie się we wrześniu tego roku.

Mówimy o epidemii niewydolności serca, o gigantycznych kosztach leczenia, które wzrastają z roku na rok – zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich. To wielki problem medyczny, ale też społeczny. Żeby ten problem rozwiązać, musimy go sprawdzić w tym pierwszym, pilotażowym etapie, który chcemy rozpocząć w drugiej połowie września.

Jak powinna taka opieka wyglądać?

Po pierwsze chodzi o to, żeby jak najszybciej rozpoznać niewydolność serca. Powinni to robić lekarze rodzinni. Ich zadaniem będzie zidentyfikować pacjentów, rozpocząć diagnostykę, określić przyczynę niewydolności serca i dalej pokierować chorym. Jeśli to będzie konieczne – przekazać go do specjalisty. „Drugimi drzwiami”, przez które do koordynowanej opieki będzie mógł wejść pacjent, są lekarze specjaliści. „Trzecimi drzwiami” – oddział szpitalny, do którego trafi pacjent z powodu zaostrzenia niewydolności serca. Zaostrzenie, czyli tzw. dekompensacja, wpisuje się w historię naturalną niewydolności serca. Pacjent trafia do szpitala, jest leczony z powodu niewydolności serca – to tzw. ostra, zdekompensowana niewydolność serca. Po wyrównaniu stanu w szpitalu chory będzie mógł wejść do opieki koordynowanej.

Kluczem do sukcesu jest współpraca lekarzy rodzinnych z kardiologami. Kardiolodzy nie są w stanie leczyć miliona osób z niewydolnością serca. Ważne jest ustalenie rozpoznania, strategii leczenia, jego optymalizacji, a potem pacjent wraca pod opiekę lekarza rodzinnego i pielęgniarki. To będzie duże wyzwanie, ponieważ będziemy potrzebować wielu pielęgniarek, które wezmą na siebie ciężar prowadzenia chorych. Moim zdaniem jest to bardzo klarowna ścieżka kariery dla wyedukowanych, kompetentnych pielęgniarek, które kończą uniwersytety medyczne, wydziały nauk o zdrowiu. Nie chcielibyśmy, żeby wyjeżdżały do Szwecji, Holandii, Niemiec, Anglii.

Jeśli z chorym dzieje się coś złego, to przesuwamy opiekę nad nim do ośrodka kardiologicznego, a jeśli konieczne są bardzo skomplikowane procedury – do ośrodka o najwyższej referencyjności, czyli do tzw. centrów doskonałości, które są w stanie zapewnić pacjentowi wszystko, co oferuje się na świecie chorym z niewydolnością serca: leczenie interwencyjne, elektrofizjologię, obrazowanie.

Dlaczego leczenie i koordynowana opieka nad chorym z niewydolnością serca to sztandarowy projekt PTK?

Odpowiedź na to pytanie narzuca się sama, gdy spojrzy się na historię kardiologii w Polsce. 30 lat temu głównym problemem był ostry zawał serca. Nie było wtedy systemu opieki, zaczynał się on dopiero tworzyć w Europie. Potem rozwiązaliśmy ten problem w Polsce – mówię o tym z wielką dumą, ponieważ Polska jest jednym z krajów, które leczą najlepiej ostry zespół wieńcowy. Jesteśmy postrzegani jako kraj, który leczy ostry zespół wieńcowy w sposób wzorcowy. Dobre leczenie powoduje, że chorzy coraz rzadziej umierają w szpitalu na zawał, jednak w naturalny sposób rozwija się u nich niewydolność serca.

Dlatego mamy obecnie epidemię niewydolności serca. Musimy ten problem rozwiązać. Używam celowo słów „sztandarowy projekt”. Jako prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego chciałbym ten projekt rozpocząć. Jest on unikalny, nie realizuje go obecnie żaden europejski kraj.

Polska będzie pierwszym krajem, w którym zostaną wprowadzone tak kompleksowe rozwiązania?

Tak, co podkreślam z ogromną satysfakcją. Założenia tego programu tworzyła w 2016 roku prof. Jadwiga Nessler z UJ, wraz z grupą swoich współpracowników, specjalistów z dziedziny ochrony zdrowia, finansów i zarządzania. Jeśli nasz program się powiedzie, będziemy mogli pokazywać innym krajom, jak można zorganizować opiekę nad pacjentami z niewydolnością serca. W dodatku, jak może to zrobić kraj, który ma zdecydowanie mniej środków publicznych na ochronę zdrowia niż np. Holandia, Niemcy, Szwajcaria. Gdyby to się udało, byłaby to wyjątkowa sprawa.

Przy tworzeniu programu opieraliście się na jakichś wzorach?

Byłem przewodniczącym komitetu, który pisał zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego w 2016 roku dotyczące rozpoznawania i leczenia niewydolności serca. Ten dokument stanowił podstawę. Grupa ekspertów, którą pani prof. Jadwiga Nessler z UJ zgromadziła wokół siebie, wykorzystała zalecenia Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Europejskie zalecenia przetransponowaliśmy na polskie warunki, także ekonomiczne.

Jak wiele osób z niewydolnością serca w Polsce ma świadomość choroby?

Niestety niewielka. Dopiero rozpoczynamy kampanię budowania świadomości niewydolności serca. Dziś w Polsce dużo prościej jest mówić o udarze mózgu – choć to też nie jest łatwe – bo większość osób mniej więcej kojarzy pojęcie „udar mózgu” czy „nadciśnienie tętnicze”. Natomiast pojęcie niewydolności serca jeszcze nie funkcjonuje w świadomości. Z jednej strony musimy zdefiniować, czym jest niewydolność serca, co do niej prowadzi, jak ją rozpoznawać. Musimy pokazać, że można jej skutecznie zapobiegać, lecząc schorzenia, które prowadzą do niewydolności serca, jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, choroba niedokrwienna serca. Z drugiej strony musimy wiedzieć, jak ją skutecznie leczyć.

Chcemy zaraz po wakacjach rozpocząć razem z Ministerstwem Zdrowia dużą kampanię dotyczącą świadomości niewydolności serca. To musi być kampania ogólnopolska, która będzie funkcjonowała przez wiele miesięcy. Trzeba o tym mówić, promować zdrowy styl życia, uświadamiać czynniki ryzyka.

Czynniki ryzyka niewydolności serca są podobne jak zawału serca?

Tak, ludzie powinni zrozumieć, że profilaktyka musi zacząć się wcześnie. Prof. Piotr Hoffman, poprzedni prezes PTK, zainicjował wspaniałą kampanię „Zdrowe dzieci, zdrowa młodzież, zdrowi dorośli”. Ta kampania nie powinna się jednak kończyć. Wzorce zachowań trzeba wprowadzać do szkół. Jeśli rodzice przekazują dziecku złe nawyki żywieniowe, to dziecko powinno powiedzieć: „To jest niezdrowe!”. Taką wiedzę musi wynieść ze szkoły – mówię to z pełnym przekonaniem jako lekarz. Trzeba promować zdrowy styl życia, bo to przełoży się na wydłużenie życia w Polsce. W Polsce nadal żyjemy o kilka lat krócej niż w innych krajach, a 50 proc. zgonów jest spowodowane chorobami układu krążenia.

Jeśli pan premier Mateusz Morawiecki mówi o onkologii i kardiologii jako o priorytetach, to bardzo się cieszę, ponieważ te dwie grupy schorzeń zabijają 75 proc. Polaków. Trzy spośród czterech zgonów są spowodowane albo chorobami nowotworowymi, albo układu krążenia.

Może nawet premier powinien mówić w tej kolejności: kardiologia, onkologia…

Chyba tak, bo taka jest prawda: prawie 50 proc. zgonów Polaków jest spowodowane chorobami serca i naczyń. Jeśli mówimy o poprawie stanu zdrowia Polaków, to musimy patrzeć na względy epidemiologiczne i zaproponować globalne rozwiązania.

Kampania będzie skierowana tylko do lekarzy, czy także do pacjentów?

Do lekarzy, pacjentów, rodzin pacjentów. Rozpoczynamy rozmowy z grupami pacjentów, po to, by zaprosić je do współpracy. Głos pacjentów jest bardzo ważny w dyskusji – podobnie jak głos pacjentów onkologicznych w onkologii. Ważne jest też prowadzenie kampanii na poziomie decydentów, ludzi, którzy decydują o polityce zdrowotnej Polski. Chcemy pokazać, że jeśli ktoś mówi o polityce zdrowotnej Polski, to musi mieć na względzie problemy związane z niewydolnością serca. Chcemy wykorzystać różne środki komunikacji, by dotrzeć do wielu środowisk.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz

Rate this post